Dziecko

Dziecko na wakacjach!

dziecko na wakacjach

Przed naszą Gabrysią pierwsze wakacje życia. Nieświadoma całego zamieszania panna ucięła sobie drzemkę, w tym czasie tata z mamą mają chwilę, by w popłochu domknąć walizki. Lecimy samolotem, miejsce docelowe to Kreta, podobno najpiękniejsza grecka wyspa 😉 Zabieramy ze sobą całą ekipę- babcię, dziadka i wujków Gabrysi. Będzie wesoło!

W internecie, na blogach parentingowych, znajdziecie wiele gotowych do wydruku list wakacyjnych. Wiele także zależy od potrzeb waszych i waszego dziecka, można powiedzieć, że to ono decyduje co wziąć powinniście. Ja pokusiłem się o napisanie własnej listy, uwzględniając moim zdaniem najważniejsze rzeczy.

Dziecko a biurokracja

Jeśli lecicie w obrębie UE wystarczy dowód osobisty, i tak, dziecko takowy mieć też musi! Jeśli poza UE- paszport. Oprócz tego przyda się także książeczka zdrowia dziecka. Posiadam profil zaufany, więc wniosek o dowód złożyłem bez wychodzenia z domu (odebrać trzeba osobiście :P).

Dziecko a choroby, apteczka podróżna (wersja minimalistyczna)

Jeśli wasze dziecko na coś choruje, konieczne jest wzięcie odpowiednich leków w ilości wystarczającej na całą podróż, wiadomo. Jeśli maluch jest zdrowy, nie jestem zwolennikiem targania ze sobą całej apteki, są jednak specyfiki, które mogą nas uratować w niespodziewanych sytuacjach. Leki przeciwgorączkowe i przeciwbólowe, zwłaszcza, gdy maluch, jak nasza Gabi, ząbkuje. Skoro gorączka to i termometr. Przyda się, by monitorować temperaturę. Przy ząbkowaniu przyda się maść na bolesne ząbkowanie, my używamy zwłaszcza, gdy marudzi przed drzemką, Gabrysia już nawet sama otwiera wtedy usta 😉 Nawet w ciepłym klimacie może złapać przeziębienie, dlatego i tu warto być przygotowanym. Dla maluszka, wystarczy wtedy sól morska i aspirator do nosa. My mamy Fridę. Dotychczas ratowaliśmy się tylko tym i udawało się zahamować dalszy rozwój przeziębienia i uniknąć leków.

Na wakacjach nasze małe jelitka będą musiały się zmierzyć z inną florą bakteryjną. Zabierzcie więc coś na biegunkę (np. saszetki z dioskemtytem) i probiotyk (np. dicoflor/acidolac).  Warto mieć też elektrolity dla dziecka, bo zwłaszcza w tropikalnych klimatach, łatwo się może odwodnić.

Gdy wasze dziecko zalicza upadki trzeba mieć ze sobą preparat dezynfekujący rany (np. woda utleniona), jałowe gaziki, plastry. Dorzuciłem jeszcze kilka ampułek soli fizjologicznej do przemywania oczu albo noska.

Dziecko a owady

Pamiętajcie, że jesteście tylko gośćmi w rejonie, do którego lecicie. Za to jest to stałe miejsce pobytu wszelakich owadów. Komary w Polsce potrafią być bardzo kłopotliwe, a co dopiero wypasione, tropikalne bydlaki  😉 ?

Miejcie ze sobą coś odstraszającego komary i inne owady. Dla Gabi wziąłem delikatny preparat  z geraniolem (Mosbito).  Jestem ciekawy jego skuteczności, w razie czego mam też coś bardziej chemicznego. A jeśli już zdarzy się ukąszenie, to również preparat łagodzący jego objawy, my mamy żel z dimetyndenem. Natomiast jeśli wiecie, że dziecko ma skłonności do odczynów alergicznych, zabierzcie wapno i lek z cetyryzyną, czy loratadyną.

Dziecko a słońce

Mam nadzieję, że w kwestii ochrony przeciwsłonecznej, nikomu nie trzeba już pisać, że dla niemowląt i małych dzieci konieczne jest używanie kremów z filtrem, 50 lub 30 SPF. Nie będę zbytnio się tutaj rozpisywał, gdyż był o tym osobny post, do którego odsyłam: link. Zabieramy ze sobą kosmetyki marki Pharmaceris. Bo z apteki, bo z dobrym składem, bo polskie.

Jeśli już przy słońcu jesteśmy, muszę wspomnieć o dobrych okularach przeciwsłonecznych.  Jakiś czas temu na swoim story pokazywałem paczkę z dwoma parami okularków, które wybraliśmy dla naszej Gabrysi. Dlaczego dwie pary? Bo żona nie mogła się zdecydować 😉 Wybraliśmy markę Real Kids Shades. Musiałem być pewien, że oczka mojej córki są odpowiednio chronione, a ta marka ma na to papiery 😉 badania potwierdziły 100% skuteczności jeśli chodzi o pochłanianie promieniowania uv-a, uv-b i uv-c. Okularki nie zawierają szkodliwych substancji, są wykonane z naprawdę mocnych materiałów, Gabrysia już to przetestowała 😉 obraz jest optymalnie przyciemniony, to ważne, bo zbyt ciemny obraz może wystraszyć te najmniejsze dzieci, oraz niezniekształcony.

Są różne modele, dostosowane do wieku dziecka, my mamy 0+ (inne kategorie to: 2+,4+ i 7+ i 10+). Wybraliśmy My first shades i Explorer. Oprócz kolorów, różnią się także sposobem utrzymywania się na główce dziecka (szersza opaska lub cieńszy pasek). Dodatkowo w modelu Explorer mamy polaryzację, szczególnie przydatną, gdy spędzamy czas nad wodą, gdzie promienie słońca odbijają się od jej powierzchni.

Cieszę się, że wybraliśmy te dwa modele, bo to pozwoli nam wypróbować, co jest lepszą opcją dla Gabrysi. Na razie pozwoliła sobie założyć okularki na krótką chwilę, ale już mamy na nią sposób- trzeba założyć i szybko ją czymś zająć, odwrócić uwagę 😉

Dziecko a plaża

Jak na plażę to musi być strój kąpielowy. Nie jestem zwolennikiem nago biegających dzieci. Nie mam jednak na myśli obaw o różnych zwyrodnialców, lecz po prostu fakt, że my także na plażę mamy odpowiedni strój. Jestem zdania, że trzeba tego uczyć od najmłodszych lat, do teatru ubieramy eleganckie ciuchy, na rower sportowe, a na plażę plażowe 😉 Gabrysia ma aż dwa stroje kąpielowe. Do tego słodkie żółte blumersy (żono, tak to się nazywa?), które są jednocześnie pampersem wielokrotnego użytku. Oprócz tego bierzemy także klasyczne pieluchomajtki do pływania.

Mamy duży koc do leżenia na piasku. Na miejscu planujemy kupić namiot plażowy, podobno bardzo się przydaje przy maluchach. Z naszą Gabrysia jest jednak ten problem, że obecnie przemieszcza się z prędkością światła i nie wiem, czy zwyczajnie będzie chciała w nim siedzieć. Dlatego nie bierzemy go z domu, będzie tam potrzebny to kupimy. Wasze dzieci z niego korzystały?

Dziecko a jedzenie na wakacjach

Gabrysia zajada jeszcze mleko mamy, oprócz tego rozszerzamy dietę i idzie nam świetnie. Bardzo lubi jeść wszystko, co zobaczy u rodziców. O ile w domu to nie problem, bo jemy praktycznie to, co ona, o tyle w podróży, w hotelu to zaczyna być problemem. Do roku, dwóch, nie słodzimy i nie solimy jej potraw, a hotelowe jedzenie tego nie uwzględnia. Poza tym, nie mamy tam absolutnie kontroli, co dostajemy do jedzenia, zarówno jeśli chodzi o skład, jak i jakość i pochodzenie. Myślę, że nie jesteśmy jedzeniowymi fanatykami i oczywiście nieco jej się dostanie od nas z talerza, np. pieczywo, makaron itp., a szczególnie lokalne owoce i warzywa. Jednak w kwestii obiadków, zdamy się tym razem na gotowe słoiczki, które sztuk 7 są już spakowane pomiędzy ubraniami. Myślę, że to dobry kompromis i że z głodu nie umrzemy 😉

Jeśli wasz maluch zajada mleko modyfikowane należy zabrać ze sobą tyle ile go potrzebujecie, na miejscu może okazać się, że w danym kraju ciężko dostać to, które akurat toleruje i lubi. Poza tym nawet mleka tych samych producentów mogą różnić się nieco składem, co wrażliwe brzuszki już mogą wyczuć.

Cała reszta?

Warto wspomnieć o najważniejszej rzeczy, którą kupiliśmy niemal specjalnie na wyjazd- nosidło ergonomiczne. Wybraliśmy nosidło firmy Kavka. W wyborze pomagała nam doradczyni noszenia ClauWu. Gdy wasz brzdąc jest już większy i bardziej ruchliwy, może zdarzyć się tak, jak u Gabi- niechęć do motania w chustę. Dlatego nosidło jest super opcją! Polecamy! Na pewno przyda się już na lotnisku podczas odprawy, ale także na wycieczkach, bo mamy w planach wynająć samochód i trochę pozwiedzać wyspę.

Bierzemy ze sobą wózek, ale niestety nasz Bebetto, pomimo miłości wielkiej, nie składa się zbyt dobrze, poza tym nie chcemy, by się zniszczył w samolocie. Dlatego ratujemy się najzwyklejszą składaną spacerówką, pożyczoną od rodziny. Owiniemy ją folią strecz i fru!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *